"Nikt nie myślał, że będzie tak źle". Kraków znalazł się w dramatycznej sytuacji
Media donoszą o katastrofalnej sytuacji finansowej miasta. Według najnowszych doniesień, władze Krakowa planują wyemitowanie obligacji komunalnych na kwotę 305 mln złotych. Pozyskane z nich środki mają zostać przeznaczona na wypłatę pensji dla nauczycieli i kierowców autobusów. Zgodę na emisję wydała rada miejska, gdzie większość mają radni KO i Lewicy.
Kraków tonie w długach
Na koniec roku, według prognoz, zadłużenie miasta ma wynieść 7,8 mld zł. Według ekspertów, to efekt rządów poprzedniego prezydenta miasta Jerzego Majchrowskiego. Na początku 2020 roku dług Krakowa wynosił 3 mld złotych. W momencie objęcia władzy przez obecnego prezydenta Aleksandra Miszalskiego (2023 rok) zobowiązania samorządu wynosiły już 6 mld złotych.
– Za Jacka Majchrowskiego tak źle nie było. Mamy koniec października, a Aleksander Miszalski musi wypuszczać obligacje, aby mieć na pensje dla kierowców i nauczycieli. Wydatki bieżące są większe, niż dochody bieżące. Miszalski już nawet nie zadłuża się na inwestycje, a na to, aby miasto mogło funkcjonować – powiedział w rozmowie z Interią radny PiS Michał Drewnicki.
Politycy i byli radni KO bronią jednak Miszalskiego. Wskazują, że znaczna część długu została przez niego "oddziedziczona" po poprzedniku. Uporządkowanie finansów miasta nie jest możliwe w ciągu roku lub dwóch.
Dziennikarze donoszą, że w czwartek odbędzie się nadzwyczajna sesja rady miejskiej dotycząca finansów miasta. Radni chcą także wystosować apel do rządu o dodatkowe środki na pokrycie wydatków w systemie edukacji.
Tymczasem władze miasta przygotowują się do rozpoczęcia budowy metra. We wrześniu prezydent Miszalski zapewniał, że za 10 lat mieszkańcy będą mogli podróżować podziemną kolejką. Władze liczą na pozyskanie środków z budżetu centralnego, unijnych funduszy oraz kredytów od międzynarodowych instytucji finansowych. Szacowany koszt inwestycji to 13-15 mld zł.